Recenzja X-Men: Mroczna Phoenix
Pierwszy film o bohaterach z drużyny X-Men zawitał do kin w 2000 roku. Od tamtej pory saga doczekała się prequeli, sequeli i spin-offów, które tworząc chaotyczne uniwersum, z lepszym lub gorszym skutkiem, mieszały w filmowej chronologii i próbowały odnaleźć właściwy tor. Zawsze jednak seria przyciągała przed ekrany miliony widzów, kochających oglądać przygody swoich ulubionych postaci.
Kiedy pod koniec kwietnia ostatni film o Avengers zamknął inną, ponad dziesięcioletnią sagę kinowego uniwersum Marvela, nawet nie przyszło mi do głowy napisać o nim recenzji. Cała tamtejsza historia, zamknięta w dwudziestu dwu filmach różniących się gatunkiem i kolorystką postaci, spojonych epickim finałem, doczekała się bowiem satysfakcjonującego oraz emocjonalnego zakończenia. Nie sposób byłoby więc oddać ogrom informacji, wątków lub popkulturowego znaczenia tej produkcji w paru akapitach.